W czwartek przyszła do mnie Yashica widoczna po lewej. W ramach testów wypstrykałem jeden film, ale nie wyszło z niego nic, co nadawało się do publikacji.
Wina fotografa, czy aparatu?
Raczej zmęczenia, więc w piątek przed zajęciami zrobiłem jeszcze jedną kliszę. Tym razem efekt jest lepszy.
A to oznacza, że trzeba mi dalej robić zdjęcia, bo na aparat nie mogę zwalić.
Jaśka we Wrocławiu