Na początku muszę pochwalić. Nie, tym razem nie siebie, innych. Jakiś czas temu zgłosił się do mnie Tomasz Łapszyn z informacją, że próbuje wystartować nowy portal miejski: www.citigram.eu. Jego najbardziej mnie interesująca, wrocławska, odnoga znajduje się, pod adresem: www.wroclawgram.eu. Mają to być swego rodzaju fotograficzne przewodniki po większych europejskich i polskich miastach. Takie, robione przez użytkowników, vademecum tego, co we Wrocławiu można zwiedzić, zobaczyć i w jakich wydarzeniach uczestniczyć. Ponieważ Tomka sobie niezwykle cenię (za bezinteresowną chęć pomocy), bez dwóch zdań postanowiłem zarejestrować się w portalu i spróbować dodać tam kilka swoich groszy. Niestety, poważna kontuzja przeszkodziła mi w większej aktywności.
Ten rok w ogóle jest jednym z bardziej pechowych w moim życiu jeśli chodzi o zdrowie. Najpierw, na początku roku, potrącił mnie samochód, co uziemiło mnie na kilka miesięcy. Później, w lipcu, wyszedłem do cywila, co znowu też nie było przyjemne. Niby człowiek wie, przygotowuje się, ale jednak jakoś go „trafia”. No i kiedy już myślałem, że wychodzę na prostą, doznałem kolejnej kontuzji, która znów wyłączyła mnie na jakiś czas. Nie mogłem fotografować, a i siedzenie przed komputerem jakoś „nie sprawiało mi przyjemności”. Teraz zaczyna się już dziesiąty miesiąc roku, a ja nie wiem, gdzie się podziały mi wszystkie poprzednie?
Nie pomyślałem jednak, że mógłbym wystosować do Was apel. Do głowy przyszło mi dopiero dziś, że powinienem Was powiadomić o istnieniu tych portali. Tak więc nadrabiam zaległości i czynię to teraz – jeśli fotografujecie we Wrocławiu, Londynie, Gdańsku, Warszawie, Poznaniu, Katowicach lub Krakowie, pomyślcie o dołączeniu do społeczności citygram.eu. Im więcej nas będzie, tym bardziej urozmaicony i ciekawy będzie ten „katalog” zdjęć. A pomysł moim zdaniem jest warty uwagi.
Najlepiej oceńcie sami. Projekt dopiero raczkuje, więc będzie z pewnością rozwijany.
Zły czas mam już chyba za sobą (tfuj! żeby nie zapeszyć), ramię prawie przestało boleć, udało mi się nawet wybrać z Baronem na spacer po Wrocławiu. Przy okazji tego spaceru zdałem sobie sprawę, jak istotnym segmentem na rynku aparatów fotograficznych są niewielkie cyfrówki i lustrzanki. Dopóki człowiek jest w pełni sił i zdrowy, nosić może pełen plecak sprzętu, jednak przy jakiejkolwiek kontuzji czy chorobie, każdy dodatkowy kilogram lub nawet dekagram stanowi problem. Tym razem uratował mnie niewielki aparat żony – FujiFilm X10, to nim robiłem zdjęcia… i przy tej okazji odnowiła mi się stara choroba – ciągle choruję na X100… zmieniają się tylko oznaczenia tej X-setki. Dotąd było to X-100s, a teraz X-100T.
Wrocławskie biura do wynajęcia