Od dłuższego czasu robię zdjęcia z myślą, że uwieczniam miejsca, które przeminą lub zmienią się. Działam pewnie pod wpływem starych albumów fotograficznych, przy których oglądaniu czasem „uronię łezkę”. Pstrykam, i ciekawi mnie, co będą mówić na temat mojej twórczości przyszłe pokolenia? Czy w zalewie setek, tysięcy, a czasem nawet setek tysięcy zdjęć robionych w tych samych miejscach przez innych ludzi, czy te moje zdjęcia w ogóle mają szansę być zauważone?
Dzisiaj moją przewagą jest to, że zbieram swój dorobek w jednym, dwóch miejscach, że można zaglądnąć np. w katalog „Wrocław” i przejrzeć sporą dokumentację tego, jak wyglądało miasto. Lecz przewaga ta szybko topnieje, bo nie dość, że coraz popularniejsze staje się geotagowanie plików, to w dodatku rosnącą i już przeogromną popularnością cieszą się portale społecznościowe, które umożliwiają oznaczenie miejsca, w których zrobiło się zdjęcia.
Pomimo rozsiania wszystkich obrazków zrobionych przez różnych ludzi, obrazków umieszczanych na różnych stronach www i portalach, już teraz „tropiciele przeszłości” mają łatwe zadanie. Wystarczy, że wstukają w Googla odpowiednią frazę, a natychmiast otrzymają bardzo trafne wyniki. W dodatku mechanizmy wyszukujące stale są usprawniane. Problemem przestaje być znalezienie jakiejkolwiek informacji ze względu na ich brak, problemem staje się znalezienie informacji w „powodzi” innych. Gdzieś tam będą i moje zdjęcia…