Swego czasu natrafiłem na link do ciekawej wypowiedzi na temat fotografowania za darmo (dzięki Maclat). Długo zastanawiałem się, czy podać do niej linka, gdyż jest pisana językiem, który mnie mierzi (nadużycia wulgaryzmów), ale uznałem, że jestem zbyt leniwy, żeby streszczać dokładnie o co chodzi autorowi, a cytowanie też nie ma sensu.

http://www.infinity.net.pl/~archie/wordpress/?p=972

okladka
Ponieważ odezwały się narzekania, że mój wpis jest za długi, uzupełniam go o kilka obrazków.
Powyżej okładka jednej z książek – zbiór wywiadów „Lubię być fantastą” i zdjęcie „wywiadowanej” autorki zrobione przeze mnie.

Dla tych, którym nie chce się klikać, ani czytać jednak streszczam – jest tam o tym, że fotografowie są „ostatnią darmową grupą zawodową”, i że powinni „wziąć się w garść” (czyt. przestać dawać się wykorzystywać ludziom chcących, a nawet wymagających od nich zdjęć za darmo).

Mocnymi słowami pisany jest artykuł, ale treść w zasadzie ogranicza się tylko do wyżej stworzonego przeze mnie streszczenia.

To, co zaciekawiło mnie najbardziej, to ogromna popularność, jaką stale zyskuje ten wpis. Cytowany i linkowany na wielu forach fotograficznych, przekazywany pocztą pantoflową (sam rzucałem linkiem paru znajomym), przetacza się po fotograficznym internecie jak śnieżna kula. Jestem niemal pewien, że jego echo odbije się także w czasopismach o fotografii, nawet w tych, które w jakiś sposób temat już kiedyś podejmowały.

Dlaczego jestem zdziwiony tą popularnością? Przede wszystkim dlatego, że oceniam ją jako bardzo dużą. Oczywiście to nie wszystko – dziwi mnie to, że ów artykuł zdobywa popularność wśród… fotoamatorów. Amatorów, przeciwko którym w pewien sposób jest skierowany.

okladka
Andrzej Ziemiański – „Ucieczka z Festung Breslau” i wewnętrzne skrzydło okładki ze zdjęciem zrobionym przeze mnie.

Mam wrażenie, że nie za bardzo wiadomo, do kogo omawiany wpis do bloga jest skierowany. Z jednej strony mamy tam bowiem o profesjonalistach zarabiających, czy też chcących zarabiać na swoich zdjęciach, z drugiej – ludzi rozdających swoje zdjęcia za darmo: o profesjonalistach, ale i o amatorach, którzy „kupili sobie lustro z kitem”. Mamy też wymienionych ludzi najczęściej proszących o zdjęcia za darmo: zespoły muzyczne, menadżerów, sportowców i drużyny sportowe, małe firmy i restauratorów.

Pierwszą konkluzją jaka przychodzi do głowy po przeczytaniu tekstu jest, że ceny dyktuje rynek. Jeśli profesjonaliści chcą pracować za psie pieniądze, to przecież nic dziwnego, że zleceniodawca nie da takiemu więcej niż może. Bo niby dlaczego płacić za coś, co można mieć taniej? Stąd właśnie stale malejące ceny za usługi fotograficzne i sentyment profesjonalistów do dawnych czasów, kiedy zarabiali krocie.

Takie są prawa rynku. Najlepsi fotografowie wiedzą o tym, cenią się i wychodzą na tym dobrze. Skąd więc frustracja wśród różnej maści profesjonalistów i półprofesjonalistów, skąd artykuły takie jak linkowany? Moim zdaniem z powodu rozwoju i wzrostu dostępności techniki dla przeciętnego człowieka. Fotografowie usługowi „starego typu” przestają być potrzebni, stają się zawodem wymierającym, przynajmniej w starej formie.

okladka
Kolejna z książek, tym razem Rafał W. Orkan. – „Dziki Mesjasz”.

Dowód osobisty, paszport, prawo jazdy – te dokumenty rzadko kiedy trzeba wyrabiać sobie częściej niż parę razy w życiu. W każdym innym przypadku do dokumentów wystarczy zdjęcie facjaty wydrukowane na domowej drukarce atramentowej i papierze foto. Co z tego, że zdjęcie będzie kiepskie? Ja do swoich dokumentów nie zaglądam i niespecjalnie mnie interesuje, czy zdjęcie do nich będzie piękne czy nie. Mam więc się czuć gorzej, bo nie chcę płacić za coś, co mi do szczęścia nie jest w ogóle potrzebne, a co mogę mieć za darmo?

To samo ma się do fotografii mniej lub bardziej studyjnej, ślubnej, modnej czy koncertowej. Prawda jest taka, że przeciętny człowiek ma głęboko gdzieś to, czy zdjęcie będzie doskonałe (artystyczne) czy nie, bo po prostu tego nie jest w stanie odróżnić… przynajmniej dopóki nie okaże się, że sąsiad ma ładniejsze zdjęcia (lepszego fotografa). Ludzie nie zmienili się od wieków. Tyle tylko, że kiedyś fotografowanie nie było takie proste i tanie, zajmowali się nim albo artyści, albo (i) ludzie bogaci. Odbiorcami też byli ludzie bogaci. Z tym, że w zamierzchłych czasach bogactwo zobowiązywało do chociaż do podstawowego wykształcenia w dziedzinie sztuk pięknych. Dziś, pomimo iluś tam programowych lat plastyki czy muzyki, szkoły nie dają albo dają uczniom mierną wiedzę o sztuce (oczywiście są chlubne wyjątki). Na szczęście pasjonaci mają możliwość samokształcenia, więc z poziomem wrażliwości artystycznej wśród obywateli nie jest źle. Jednak poziom wiedzy artystycznej rzadziej niż kiedyś idzie w parze z pieniędzmi.

okladka
I na koniec – cykl fantastycznych głów, czyli zdjęć pisarzy, publicystów, tłumaczy i krytyków literackich związanych z fantastyką. (niemal wszystkie łapane z przypadku)

Jeśli do powyższego dodamy wzrost liczby zakładów i fotografów „profesjo­nalnych” oraz wzrost popularności i dostępności aparatów wśród amatorów, to nic dziwnego, że współcześni fotografowie mają problemy z utrzymaniem się z zawodu. Z jednej strony postęp techniczny znacznie ułatwił pracę także im, ale z drugiej strony dzisiejszy fotograf musi borykać się ze znacznie większą konkurencją, przez co nie wystarczą mu już tylko umiejętności w zakresie robienia zdjęć – musi te zdjęcia jeszcze sprzedawać, staje się więc sprzedawcą-marketingowcem.

Konkurować z innymi można jakością produktu i ceną, albo promocją i reklamą. Można też spalić konkurencji zakład, albo… napisać wpis do bloga, gdzie się popsioczy ta tych czy owych.

Czy rzeczywiście ludzie proszący o darmowe zdjęcia są tak nachalni i problemowi, jak wynikałoby z artykułu? Pewnie tak, jeśli fotograf nie potrafi powiedzieć „nie”. Tylko niech ktoś mi powie, kto jest temu winien?

Nie podoba mi się to, że autor linkowanego wpisu uogólnia, co można odebrać jako wrzucanie do jednego wora wszystkich artystów jako darmozjadów (»znacie jeszcze jakieś śmieszne przykłady “biedaków”, których “nie stać”?«). A przecież to nie jest tak, że każdy proszący lub pytający o darmowe zdjęcia jest darmozjadem. W większości przypadków wystarczy krótkie „nie” i fotograf ma spokój.

Jako zapalony fotoamator kręcący się po różnego rodzaju imprezach kulturalnych bardzo często spotykam się z prośbami o zdjęcia, o zgodę na wykorzystanie zdjęć, o przyjście na imprezę. Przyznaję, w pewnym momencie zaczęło być to nieco męczące. To, co wcześniej sprawiało mi ogromną przyjemność i radość – zachwyt i prośby ludzi o zdjęcia, zamieniło się w presję oczekiwań. Już nie mogłem sobie pozwolić na pójście na imprezę i pstrykanie zdjęć; nie byłem w stanie eksperymentować w obawie, że najciekawsze zdjęcia przekombinuję; zdjęć powinno być dużo i dobrych… W końcu powiedziałem sobie dość! Kto miał mnie lubić, będzie lubił dalej nawet jeśli nie dostanie zdjęć, a kto chciał tylko wyzyskać – tego mam w… gdzieś. To samo proponuję wszystkim, którzy zgadzają się w 100% z zalinkowanym artykułem.

Problem nie leży w ludziach, ci zawsze byli i będą tacy sami, problem leży w fotografie, który nie jest w stanie spojrzeć szerzej niż w to, co widzi w swoim wizjerze…

A ja? Ja jestem fotoamatorem, którego profesjonaliści tak bardzo nie lubią. Fotografuję jeśli koncert mi się podoba, idę na mecz i robię zdjęcia, to samo na konwentach czy w przypadku każdych innych wydarzeń, w których mam okazję brać udział. A potem wszystko to wrzucam na swojego fotobloga tak, że każdy może sobie te zdjęcia ściągnąć. Moje zdjęcia pojawiają się w gazetach i książkach, gazetce Empiku oraz na stronach internetowych zespołów, solistów, pisarzy, i sam już nie wiem kogo jeszcze, kurcze. Warunkiem jest tylko to, żeby mnie powiadomić, poprosić i opisać odpowiednio zdjęcie. No chyba, że kogoś nie lubię, albo mnie ktoś wkurza…

I wiecie co? Jakoś wcale nie czuję się z tym źle. Prawdziwi profesjonaliści są ode mnie lepsi, oni sobie w życiu dadzą radę. Jest im ciężej przez takich jak ja, bo trudniej im znaleźć frajerów, którzy za dosłownie kilka marnych „pstryków” zapłacą tysiąc(e) złotych, ale ja będę dalej robił swoje…

Dlaczego?

Dlatego, że środowisko profesjonalnych fotografów nie jest w stanie i najwyraźniej nie chce wyciąć spośród siebie fuszerów i naciągaczy na grubą kasę. Czasem kiedy widzę komercyjną fotografię, to co oferują „wysokiej klasy artyści”, to mnie skręca… i to bynajmniej nie z zazdrości.

Zacznijcie szanować się sami jako środowisko, wytnijcie fuszerów, a gwarantuję Wam, że zyskacie na tym nie tylko poprzez zmniejszenie konkurencji „profesjonalnej”…

Albo wypnijcie się na to wszystko i róbcie swoje…

Powodzenia.

 



O fotografowaniu za frajer

Ten post ma 8 komentarzy

  1. Jachu

    Tak na początku napisze Ci Robercie, że zarzucą Ci że tez poprzez ten wpis chcesz się wypromować (ja tak nie myślę znam Cie, jednak byś się nie zdziwił), moim zdaniem mocno przejechałeś się po fotoamatorach, sądzę jednak że tamten artykuł mówi raczej o postawach ludzi którzy nie „proszą” o darmowe zdjecia, a jedynie chcą Cię wyrolować. Autor tamtego wpisu chciał na to zwrócić uwagę, a to że aparat to teraz niesamowita moda wśród Polaków to nic innego jak tylko się cieszyć, tylko dlaczego (zabawię się w Kato Starszego ;) ) Kartagina … tfu, dlaczego sprzęt nie tanieje z tego tytułu :)

  2. A.Mason

    Jachu, mój wpis nie jest polemiką z Archi, a raczej uzupełnieniem jego tekstu – spojrzeniem „obok”. Czy sobie pojeżdżam po fotoamatorach? Nie sądzę, albo nie taki był mój zamiar, stwierdzam stan obecny, ale na pewno bez oceniania go jako negatywny. No, chyba że masz na myśli moją ocenę profesjonalistów w ostatnich akapitach.

    A co do promowania się przeze mnie, to sprawę można potraktować dwojako:
    1) promowanie się, w sensie wyrażania swojego zdania, zabierania głosu, chęć podjęcia dyskusji z innymi ludźmi – tak, promuję się.
    2) promowanie w celu osiągnięcia korzyści – nie, ponieważ nie przyjmuję żadnych zleceń, nie robię zdjęć na życzenie nieznajomych, ani też nie zamierzam zarabiać na zdjęciach (choć oczywiście nie przeszkadzałoby mi, gdyby mi ktoś zapłacił kilkaset złotych za jakieś zdjęcie). Jeśli ktoś mi proponuje, żebym za kasę sfotografował ślub, zawsze odmawiam polecając zatrudnienie fotografa zawodowego, który daje gwarancję, że zdjęcia mu wyjdą. Fotografuję dla własnej przyjemności, zabawy, tworzę dokument czasów, w których żyję, na ślub mogę iść w roli gościa.

    Po przemyśleniu sprawy, podejrzewam, że może chodzić o obrazki jakie wrzuciłem w treść. Od razu wyjaśniam, że w pierwszej wersji tekstu ich nie było, dodałem je dopiero po komentarzach o tym, że tekst jest za długi, bo uznałem, że zdjęcia „rozrzucą” tekst wydłużając go fizycznie, ale pozornie skracając poprzez rozbicie kolumny / jego zwarcia. Być może było to błędem, to już powinniście ocenić Wy. Jeśli o to chodzi, mogę zdjęcia usunąć.

  3. Jachu

    Tekst jest dobry, ba, bardzo dobry i zdjecia pasują w nim jak ulał. Mi chodzi że możesz spotkać się z zarzutem, że chcesz wykorzystać popularność „tamtego” artykułu i w ten sposób się wypromować ;)

  4. A.Mason

    Aaaa, jeśli o to chodzi – będzie to poniekąd prawdą. Wrzuciłem przecież informację o wpisie w komentarzach do blogu autora ;-D
    Oczywiście chodziło mi o podjęcie dyskusji, ale nawet gdyby nie, to na szczęście popularność w przypadku blogów działa w obie strony – nawet jeśli ja zyskuję, to autor nie traci przecież na tym, a nawet ma szansę zyskać dzięki odwiedzinom ludzi z mojego bloga :)
    A że wpis Archiego moim zdaniem jest ciekawym i ważnym głosem, to mam nadzieję, że będzie jakiś pożytek z tej naszej blogowej „dyskusji” na temat fotografowania.

  5. Bart

    To ja wstawię moje trzy grosze.
    Ogólnie profesjonalizm zaczyna się tam, gdzie zaczynają się pieniądze. Coś jak sztuka, przynajmniej w dzisiejszych czasach. Andy Warhol dla mnie artystą nie był, ale się sprzedawał. Ale, wracając do tematu, jeśli toje zdjęcia kupują firmy, czy chodzi o fashion, packshot, czy portret, wtedy jesteś profesjonalistą. To że profesjonalizm często jest dyskusyjny to już inna sprawa.
    Ja np. ciągle podkreślam że zdjęcia robię dość krótko, przynajmniej zawodowo. Kształcę się już parę lat w tym kierunku, wykonuje zdjęcia studyjne, ślubne czy packshoty, za niewielkie pieniądze. Niewielkie znaczą na prawdę niewielkie. I jako początkujący fotograf mam problemy z utrzymaniem się za te pieniądze, ale jakoś daje radę, wiem że w końcu zacznę zarabiać jak człowiek. Ale spójrzmy surowym okiem na fotografowanie za darmo:
    – Często mówi się o tym że za darmo się nie opłaca, bo trzeba zamortyzować zużycie sprzętu. I tu trzeba podkreślić, ze jest to w 100% prawda. Aparaty mają ograniczoną wytrzymałość migawki, w końcu ta się posypie, tak samo w lampach żarówki nie są wieczne. Dodatkowo, jeśli ktoś ma studio jak ja, kwestia tła, kartonowe brudzą się na potęgę, stałe trzeba malować co jakiś czas, materiałowe trzeba prać.
    – Często modelka chce zdjęcia w studio, gdzie jeśli własnego nie masz, musisz za nie płacić (zakładam tutaj że zdjęcia mają być za darmo) koszt najtańszego wynajmu to jakieś 40 zł. za godzinę. Średnio krótka sesja to 2 godziny (nie licząc wizażu), więc wychodzi 80 zł. najmniej.
    – Żeby twoje zdjęcia miały ręce i nogi, potrzebna jest wizażystka. Niewielka część robi wizaż za darmo, tym bardziej ta sprawna. Wizaż to około 70 złotych, ten prosty przynajmniej. To już 150 zł na plecach fotografa (wizażystka za cały dzień bierze około 500 zł.).
    – Można jeszcze myśleć o stylistce, te liczą sobie 150 zł. za 2 godziny. Razem 300.
    – Nie będę już mówił o scenografie, bo to już zbyt wiele.
    – Do tego jeszcze to, że fotograf musi zdjęcia obrobić, w wolnym, darmowym czasie. Zdjęć z 2 godzinnej sesji jest około 250, wybieramy najlepsze, a sprawny fotograf zrobi ich całkiem sporo. Czyli liczmy 3 godziny dla dobrego efektu.

    Wychodzi na to, że muszę poświęcić 300 złotych, plus jakieś 5 godzin mojego czasu, żeby zdjęcia wyszły na takim poziomie, żebym mógł je pokazać w swoim portfolio. A modelka ma je za free. Podkreślę tu, że dziewczyny do mnie piszą z powodu moich zdjęć, nie interesuje je nakład pracy jaki został w nie włożony. Jeżeli już się zgodzę, zorganizuje to po kosztach, to rozbraja mnie kiedy modelka mówi mi jak ma się ustawić. Czyli co? płacę za wszystko żebyś miała darmowe zdjęcia, a ty nawet nie wiesz jak stanąć? uch…

    Wiesz, ja też chodzę na imprezy, też robię na nich zdjęcia, i też ludzie z nich korzystają, bo idę tam w wolnym czasie, i robię je dla siebie. Podoba się innym, to wpożo, niech sobie biorą. Ale ty mylisz dwie różne rzeczy. Co by było gdyby artysta poprosił cie o zdjęcia, a ty miałbyś zapłacić za bilet, za wejście za kulisy, za umalowanie go przed występem, i za strój który ma na sobie? Coś by było nie tak, prawda? Podkreślę tu że nie idziesz się bawić, nie idziesz robić zdjęć dla siebie. Ty płacisz za możliwość robienia zdjęć na imprezie, na której nie możesz się bawić bo to twoje godziny pracy.

    Nie chcę cię osądzać, bo cie nie znam, ale z artykułu wychodzi na to, że jesteś jedną z tych osób które pięknie piszą na tematy, na których się za bardzo nie znają. Fotografowanie dla zabawy, za darmo na imprezach to jedno, fotografowanie z modelkami, wizażem, stylistką i całą tą otoczką to drugie. Jeżeli nie wiesz jak wygląda profesjonalna sesja w którymkolwiek segmencie fotografii, nie pisz takich rzeczy. Choć przyznaję, fotografowanie imprez i tego rodzaju rzeczy za pieniądze i za darmo jest podobne. Reszta to już trochę nie to samo.

    Pozdrawiam.

  6. A.Mason

    Bart, chyba nie przeczytales uwaznie mojego wpisu, albo nie zrozumielismy sie.
    Nigdzie tam nie pisalem o kosztach, jakie ponosza fotografowie, ani tym bardziej o pracy z modelami. W pelni zgadzam sie z tym, ze jesli ktos domaga sie zdjec za darmo, to postepuje nie fair. Ale tak jak napisalem – wiekszosc ludzi po prostu prosi o zdjecia i wystarczy odpowiedziec im „nie”, albo wyjasnic sprawe.
    Przeciez robienie zdjec w opisywanej przez Ciebie sytuacji (modelka, wizazystka, stylistka, studio) opiera sie na umowie (formalnej lub nieformalnej). A ja nie ganie przeciez tego, ze fotograf domaga sie zaplaty za zdjecia (pod warunkiem, ze cena jest stosowna do efektu koncowego).
    Twierdze jedynie, ze jesli zdjecie jest przecietne, a nawet kiepskie, to niezaleznie od tego, ile kosztowalo jego przygotowanie – zadanie wielkiej kasy za nie, to czyste zdzierstwo (i to mialem na mysli w swoim wpisie). To jest jak zadanie przez producenta butow kasy za felernie zrobiony but (kogo obchodzi ile kosztowalo jego wytworzenie?).

    Odpowiadajac na jedno z Twoich pytan – w wiekszosci przypadkow jesli chodzi o koncerty, to nie ide tam z mysla o fotografowaniu (ide tam, zeby posluchac muzyki i place normalnie za bilet jesli koncert platny). Natomiast gdyby ktos mnie zaprosil na koncert, zebym porobil zdjecia, a pozniej domagal sie pieniedzy za wejscie, to odwrocilbym sie na piecie i pozegnal sie.

    Przy okazji jeszcze czepie sie Twojej tezy, ze fotografowanie za darmo sie nie oplaca – moim zdaniem jest to zalezne od wielu czynnikow, ktore sa indywidualne.
    Sprawe mozemy rozpatrywac na wiele sposobow:
    1. pelne fotografowanie za darmo (tak jak to robie ja i inni amatorzy) – na pewno jest zupelnie nieoplacalne finansowo, ale daje mi inne korzysci, ktorych nie da sie wymierzyc.
    2. udostepnianie za darmo zdjec robionych przez profesjonalistow – z pewnoscia jest nieoplacalnym, bo autor nie bierze kasy za zdjecia, a nawet doplaca do nich, ale dlaczego Ty fotografujesz za marne pieniadze? Bo jest to Twoja inwestycja, oczekujesz, ze wyrobisz sobie marke i doswiadczenie, ktore zaowocuja w przyszlosci. Inwestycja moze Ci sie udac (czego Ci zycze jesli robisz, albo bedziesz robil dobre zdjecia), albo nie udac. Trudno jednak ocenic jej wymierny efekt w postaci kasy. Miedzy innymi dlatego daleki bylbym od twierdzenia, ze fotografowanie za darmo zawsze jest nieoplacalne.

    PS: Profesjonalizm nie w kazdym znaczeniu zaczyna sie tam, gdzie pieniadze, czasem zaczyna sie kawalek dalej… wg slownika PWN profesjonalizm to:

    1. «czyjes duze umiejetnosci i wysoki poziom wykonywanej pracy»
    2. «zawodowe uprawianie jakiejs specjalnosci»
    3. «wyraz lub zwiazek wyrazowy charakterystyczny dla jezyka okreslonego srodowiska zawodowego»

    I ja sie sklaniam ku pierwszemu znaczeniu. Czyli mozna byc nieprofesjonalnym profesjonalista albo profesjonalnym profesjonalista ;)

  7. Andrzej

    Taaaa… Dawaj dalej darmo, doloz jeszcze auto gratis:)
    Kazdy z checia darmo wezmie (lu za pol ceny) a potem wykorzysta w reklamie itp. (za co da jakiemus czasopismu/gazecie grube pieniazki… – czy ty w ogole wiesz ile kosztuje reklama ze zdjeciem w najprostszej gazecie???).
    Nie wspominam nawet o wiekszych akcjach reklamowych, o dzialaniach przez agencje itd.
    Wiele razy dalem cos za 1/10 ceny, aby potem okazalo sie ze ktos zrobil z tego reklame za 1000x tego co powinienem wziac…
    Nie rozumiem takiego podejscia…
    Dla mnie tamten artykul jest boski! (pomijajac troszke mniej kulturalny jezyk:))

    Andrzej – 10 lat w zawodzie foto

  8. A.Mason

    Andrzeju – a ja nie rozumiem Twojego podejscia. Jesli sprzedajesz zdjecia bez okreslenia do czego maja byc (nie)przeznaczone, to sam sobie robisz kuku. Przeciez nikt nie broni Ci, a nawet powiedzialbym, ze wymagane jest, okreslenie na jakiej licencji sprzedajesz zdjecie. Dlaczego tego nie robisz?

Skomentuj A.Mason Anuluj pisanie odpowiedzi