Życie zmusza czasem człowieka do czegoś, czego sam by nie zrobił. Tym razem zostałem zmuszony do robienia zdjęć. Ale to nie byle jakich zdjęć, zostałem zmuszony do robienia zdjęć analogiem.
Za namową Adama Cebuli – przyjaciela, na którego zawsze mogę liczyć, postanowiłem nie bawić się w jakieś małe obrazki, tylko z grubej rury – średnim formatem. Adam pożyczył mi Kieva, światłomierz i, jakbym chciał jednak mały obrazek uskuteczniać, to jeszcze dodatkowo Pentaksa MX. Zabrałem to wszystko przedwczoraj do Brzegu licząc na to, że uda mi się gdzieś tutaj kupić filmy. Nie udało. Ponieważ zależało mi na tym, żeby spróbować popstrykać przed końcem soboty, zacząłem kombinować skąd by tu skołować element światłoczuły? I tu z pomocą przyszedł mi Roman Baran, który w swoich zapasach miał ostatni film, ale zgodził się mi go „pożyczyć”. Jestem mu winien nie tylko film, ale i duże piwo za pomoc.
No więc wczoraj zacząłem testy i pierwsze pstryki, a dziś po pracy pojechałem do Wrocławia, żeby spróbować się w plenerze i przy okazji u Adama wywołać film. Ku memu zaskoczeniu udało mi się zrobić zdjęcia wcale nie tak niepoprawnie doświetlone. Wydaje mi się, że nawet z ostrością nie jest tragicznie. Tragicznie za to jest skanować zdjęcia bardzo marnym sprzętem. Nie dość, że skaner sam w sobie jest marny (nie ma przystawki do negatywów, a powyżej 600 dpi wiesza mi się), to zapomniałem usunąć kurz z płyty. Dlatego po zeskanowaniu jednego kawałka filmu postanowiłem, że pozostałe zeskanuję na sprzęcie to tego przeznaczonym.
Mimo wszystko z pierwszych prób jestem zadowolony. Spodziewałem się, że z 12 klatek jak wyjdą mi dwie, to będzie dobrze. A jest na pewno lepiej.
Adamie i Romku – DZIĘKUJĘ!